piątek, 26 lipca 2013

Rozdział I

"This meant more to you than it did to me"
~*~*~*~

  Na peronie 9 i 3/4 było tego dnia głośno. Co roku, właśnie w tym dniu, właśnie na tym peronie, zbierała się młodzież i dzieci ze swoimi rodzinami. Nie była to jakaś hołota, czy zwykłe zbiorowisko. Tego dnia, a był nim pierwszy września, rodzice żegnali swoje dzieci odjeżdżające do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie.
  Pewna rudowłosa osóbka również w tym dniu zawitała na stacji King's Cross z rodzicami i siostrą. Dziewczyna była prześliczna. Miała zielone oczy, których odcień przypominał kolor liści dębów wiosną, zgrabny nosek delikatnie upstrzony piegami, a twarz w kształcie serca, na której osadzone były pełne, czerwone usta, okalały ognisto-miedziane włosy. Mleczna skóra pięknie kontrastowała z wachlarzem gęstych, czarnych rzęs. Policzki miała zaróżowione radością, a uśmiech na twarzy emanował szczęściem. Była marzeniem wielu uczniów płci męskiej Hogwartu.
  -Uważaj na siebie, córeczko.-mówił z rozczuleniem mężczyzna, całując Lily w czubek głowy.
  -Wyślij nam sowę jak najszybciej po przyjeździe. Będziemy pisać co miesiąc.-powiedziała pani Evans tuląc do siebie córkę na pożegnanie.
  -Petunio, pożegnaj się z siostrą. Nie będziecie się widzieć bardzo długi czas.-wspomniana osoba, na dźwięk tych słów podskoczyła, jak spłoszone zwierzę. Minę miała, jakby zbierało jej się na zwrócenie wszystkiego, co zjadła na śniadanie. Szybko przywołała na twarz coś, co w jej mniemaniu wyglądało jak uśmiech i z największą odrazą malującą się w oczach potrząsnęła wyciągniętą w jej stronę dłonią siostry. Nerwowym ruchem odgarnęła opadające jej na czoło blond włosy.
  -Lily... eee... do zobaczenia. -powiedziała Petunia i szybko cofnęła rękę wyciągniętą w stronę siostry, blada jak papier.
  Lily przez te wszystkie lata przyzwyczaiła się do tego jaka była jej siostra. Wiedziała, że dziewczyna miała trudności ze zrozumieniem otaczającego ją świata magicznego. To była wada ludzi pozbawionych wyobraźni. Nie potrafili wyobrazić sobie pięknych rzeczy, które mogą je spotkać. Pięknych lub strasznych.
  Kiedy tylko jej rodzice i siostra zniknęli, usłyszała za sobą zimny, przesączony jadem i ironią głos:
  -Co jest, Evans? Twoja mugolska siostra nie chciała pobrudzić się szlamem?-zakpił Lucjusz Malfoy ku uciesze jego "świty" - Narcyzy i Bellatrix Black, Rudolfa Lesrange'a oraz ich nowego nabytku Severusa Snape'a. Ten ostatni był niegdyś bardzo blisko z Lily, ale wszystko zepsuło napięcie spowodowane jego pociągiem do czarnej magii i arystokratycznych ślizgońskich dupków. Ich ulubionym zajęciem było znęcanie się nad innymi i dokuczanie mugolakom. Lily miała szczególne "względy".
  -Zapewne dlatego tak szybko uciekła.-ciągnął dalej Malfoy, uśmiechając się wrednie do dziewczyny.
  -Uciekła, bo zobaczyła jakiegoś kretyna, pewnie chodziło o ciebie.-odcięła się.
  Ruda była świadoma tego, jak zareaguje blondyn, ale była szybsza. Pierwsza wyciągnęła różdżkę, chociaż chłopak miał za sobą towarzystwo.
  -Wcale mnie to nie dziwi. Takiego kretyna przestraszyłby się każdy. No. Prawie.-usłyszeli znajomy głos.-Spadaj Malfoy.
  -Siemasz Smarku! Jak wakacje? Umyłbyś wreszcie włosy, chłopcze.-do pierwszego głosu dołączył następny.
  -Spadajcie, jeśli nie chcecie mieć problemów z wstaniem z podłogi.-powiedział kolejny.
  -Ach, taka rycerskość to rzadkość, nieprawdaż Evans?-rzucił Rudolf w stronę Lily sarkastycznym tonem. Malfoy omiótł jedynie nowo przybyłych nienawistnym spojrzeniem i kiwnął na resztę, by się wycofali. Nawet on nie chciał zadzierać z Potterem, Blackiem i Lupinem.
  -Nie ma za co.-odezwał się James, odwracając się w stronę rudowłosej.
  -Sama dałabym sobie radę.-powiedziała, lekko naburmuszona.
  -Nie wątpię w to.-wyszczerzył zęby w uśmiechu Potter.
  -Pieprz się.-odparła poirytowana.
  -Propozycja?
  -Chciałbyś.-zakończyła i odwróciła się w stronę wejścia do pociągu.
  -Nawet nie wiesz, jak bardzo, Evans.-mruknął James pod nosem, omiatając ją wzrokiem.

(klik)

~*~*~*~

  Lily siedziała sama w ostatnim wagonie i przedziale. Nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów, wszyscy w domu Godryka Gryffindora bardzo ją lubili. Miała jedną najprawdziwszą przyjaciółkę, ale dzisiaj chciała być sama. Na wakacjach zaczęła pisać pamiętnik, i trochę się od niego uzależniła. Prowadziła go w zwyczajnym zeszycie, w drobne kwiatuszki na okładce.Wyjęła go z torby podręcznej, żeby zapisać notatkę z poprzednich zdarzeń i swoich odczuć związanych z rozpoczęciem roku, dnia i nowych trosk, problemów, miłości, znajomości... 
  Wsłuchała się w rytmiczne uderzenia mosiężnych kół o stalowe tory. Przygryzając w zamyśleniu ołówek, próbowała ubrać myśli w słowa. Nie wiedziała od czego zacząć, nie wiedziała, czy w ogóle ma ochotę cokolwiek pisać. Po dłuższej, chwili schowała pamiętnik z powrotem do swojej torebki. 
  Wyjęła z niej podręcznik do transmutacji, który miała zamiar przeczytać w drodze do szkoły, ale jej myśli zaprzątała pewna osoba. James. W końcu nie wytrzymała i wyszła, by zaczerpnąć powietrza. Nie chciała ryzykować, że natknie się na kogoś znajomego lub nie, więc zamiast wychodzić do przejścia między wagonami, skierowała się w kierunku tylnych drzwi. Szum wiatru był niemal ogłuszający, smagał jej policzki jak biczem. Nie przejmowała się tym. Od jakiegoś czasu w ogóle mało rzeczy ją obchodziło. Nadal zależało jej na dobrych ocenach i zaufaniu rodziców, ale to co robiła za ich plecami, było... po prostu złe.
  Oparła się plecami o ścianę wagonu i zamknęła oczy. Pozwoliła łzom płynąć po policzkach. Dlaczego płakała? Przecież nawet go nie lubiła. Był arogancki, zadufany w sobie i miał ten swój irytujący specyficzny sposób mierzwienia włosów, który zawsze ją denerwował. Słowa Malfoy'a również były bez sensu, ale czuła się, jakby ktoś przyciskał jej do serca rozżarzony do czerwoności pręt. Może mieli rację i rzeczywiście była nikim? Może... Może to wszystko rzeczywiście było bez sensu? Może jej istnienie było bez sensu...

~*~*~*~

  -Daj spokój, Jammy. Zachowałeś się w porządku.
  -Wiem, ale to wcale nie poprawia mi humoru.-odparł Potter na słowa pocieszenia.
  -Daj spokój, Luniaczku. Nie przemówisz mu do rozsądku, kiedy jego myśli zaprząta słodka Lily. -powiedział znudzony Syriusz. Zbyt dobrze znał swojego najlepszego przyjaciela. James potrzebował Lily, a nie słów pocieszenia i dobrego serca Remusa. -Ach słodka, słodka... Nie pogardziłbym taką jak ona. Albo i dwiema. Glizdek, odstaw te czekoladowe żaby. Jesteś wystarczająco gruby.-zakończył swoją wypowiedź, wywracając z irytacją oczami.
  Wszyscy czterej, pogrążeni w ciszy, zajęli się sobą. James wypuszczał znicza i kiedy wydawało się, że ten mu umknie, łapał go w powietrzu z niezwykłą precyzją, na co Glizdogon reagował zduszonymi okrzykami podziwu. Lupin czytał jakąś książkę, a Black postanowił się zdrzemnąć. 
  Mijali domy, wyjechali z miasta, opuścili przedmieścia, a minuty ciągnęły im się w nieskończoność. James w końcu wstał i wyszedł.

~*~*~*~


  Lily była tak zapłakana, że nawet nie zauważyła, kiedy przestała być sama. Ktoś usiadł obok niej i pozwolił jej oprzeć się na swoim ramieniu. Ktoś wysoki i silny. Podobał jej się jego zapach. Był przyjemny i czuła się bezpiecznie. Nie mówił nic. Po prostu był. W końcu, o piętnastu minutach ciszy, zapytał:
  -Co się stało, Evans? Jeśli ktoś ci coś zrobił, nie dożyje jutra.-powiedział głosem pozbawionym zwykłej arogancji, ścierając przy tym łzę, która spływała jej po policzku.
  Ten głos zadziałał na nią jak kubeł zimnej wody. Bez słowa skierowała się do wejścia. James nie mógł się powstrzymać od myśli, że Lily pięknie wygląda, kiedy płacze i gdy wiatr rozwiewa jej ciemno-rudą czuprynkę.
  -Zaczekaj...
  -Jakiego słowa nie rozumiesz w zwrocie : "odczep się, nie umówię się z tobą"? MDLI mnie na twój widok. Ciągle oglądasz się za innymi dziewczynami, pajacujesz i popisujesz się przed innymi, ukradłeś znicza, a bawiąc się nim uważasz, że jesteś bohaterem. Zwyzywałeś Malfoy'a, a sam nie wahasz się rzucać zaklęciami w stronę osób słabszych lub po prostu dla zabawy.-wykrzyczała dziewczyna, ciskając wzrokiem błyskawice w stronę Pottera. 
  -A gdybym zrezygnował z tego wszystkiego, uwierzyłabyś, że chodzi mi tylko o ciebie.-odparł James poważnym tonem. 
  Lily zamarła z ręką na klamce. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że usłyszy coś takiego z ust szukającego Gryfonów. Po pierwsze, nie wierzyła, by coś takiego mogło się udać, a po drugie... cóż. Uważała, że jest jedynie jego kolejną zabawką - jeśli w końcu zwabi się w jego sidła, zostanie odtrącona po kilku pocałunkach. Jak każda.
  -Zawrzyjmy układ. Nie będę się oglądał za innymi dziewczynami, nie rzucę żadnej klątwy dla uciechy publiczności i zwrócę skradzionego znicza. Będę poważny i nie będę tak często pyskował do nauczycieli, których nie lubię. Jeśli mi się uda, umówisz się ze mną w Londynie. Mam tylko jeden warunek - pozwolisz mi być blisko siebie.
  Dziewczyna zawahała się. 
  -Więc?

~*~*~*~

Koniec pierwszego rozdziału.
I jak Wam się podobało? Mam nadzieję, że w miarę :D
notka pisana trochę na szybko i bez sprawdzania,
więc z góry przepraszam za błędy ;x

Jako, że raczej nikt mnie z Was nie zna,
jestem Pola (Avada) i uwielbiam pisać opowiadania.
Historia Lily i James'a urzekła mnie w "Zakonie Feniksa" i
już długo nosiłam się z zamiarem założenia tego bloga.

Jeśli nie lubicie rocka i alternatywy, to wybaczcie,
ale linki z piosenkami tego typu będą pojawiać się bardzo często.
Czasami chodzi o tekst, czasami o nastrój panujący w piosence.
Dodaję takie piosenki jakie moim zdaniem charakterem
lub przekazem obrazują scenę opisywaną w opowiadaniu.

Mam nadzieję , że nie zanudzam, więc mam jeszcze jedną małą prośbę, a mianowicie :
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Proszę Was bardzo, jeżeli tu jesteście i przeczytaliście choć kawałek,
to wyraźcie swoją opinię, dobrą czy złą, żebym wiedziała,
na co mam zwrócić uwagę. To chyba tyle.

Jeżeli komuś podoba się to na tyle, że chciałby być informowany
 na bieżąco o pojawiających się wpisach,
podajcie w komentarzu link do bloga, numer gg
czy jakikolwiek inny sposób komunikacji :D

Miłego odbioru.

XOXO Avada ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz