Going just to be sane
All the while I know it
Such a shame...
~*~*~*~
Obudziło ją ostre, białe światło.
Ostatnie, co pamiętała, to zielony błysk, przeszywający do głębi ból i krzyki
Pottera. Przeszedł ją zimny dreszcz, kiedy przypomniała sobie tamtą chwilę.
Wiedziała, że szybko o tym nie zapomni.
Podniosła się do pozycji siedzącej.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i po względnych oględzinach zrozumiała, że
znajduje się w… mugolskim szpitalu. Zdziwiło ją to, ale uporczywy ból głowy
zabraniał jej się nad tym zastanawiać.
Po chwili zauważyła kolejne „dziwactwo”. W
jej sali, w fotelu pod ścianą spał Black. Pod jego oczami można było zauważyć
fioletowe sińce, którym towarzyszyła ogólna bladość – oznaki zmęczenia. Po
chwili w jej głowie pojawiło się kolejne dręczące pytanie – jak długo była
nieprzytomna. Głosik z tyłu jej głowy podpowiadał, że to zależy od tego, jak
długo była pod działaniem Cruciatusa.
Tego było zadumo. Musiała napić się kawy.
Mocnej kawy. I porozmawiać z kimś o tym wszystkim, co się działo. Wysunęła się
spod kołdry i weszła w leżące pod jej łóżkiem ciepłe kapcie. Na palcach
podeszła do drzwi. Nie chciała budzić Syriusza. Widziała, że jest z nim raczej
kiepsko.
-Witaj, Sleeping Beauty. (śpiąca królewna, ale po
angielsku brzmi lepiej; przyp. Autor)
-Cześć. Nie chciałam cię budzić.
–wytłumaczyła szybko. Na jego twarzy kwitł już zawadiacki uśmiech, choć nieco
wymuszony. Od razu wychwyciła zmiany w jego twarzy.- Coś nie tak? –zapytała
marszcząc brwi w wyrazie zafrasowania.
-Nic nie pamiętasz?
-Kompletnie.
-Cóż. Więc, to…
-Zanim zaczniesz opowiadać „długą historię”,
potrzebuję kawy. –puściła w jego stronę oko.
-Połóż się, przyniosę sobie przy okazji.
Po tych słowach najpierw upewnił się, że ruda
posłusznie się położyła, poczym wyszedł. W tym czasie do pokoju zajrzał ktoś
zupełnie inny. Był to Potter, ale nie miał na ustach tego samego wyrazu twarzy
co zwykle. Był poważny.
-Chciałem tylko sprawdzić, czy się obudziłaś,
póki go nie ma. –powiedział, tłumacząc jej nieme pytanie.
-Skoro już wiesz, możesz wrócić do normalności,
czochrania swoich włosów i podrywania pielęgniarek. –powiedziała,
przywdziewając na twarz maskę obojętności i rozdrażnienia.
-Wiem nie tylko o tym. –odparł mierząc ją
surowym wzrokiem, ale nim zdążyła zapytać, o co właściwie mu chodzi, zniknął za
drzwiami. Po chwili w progu ukazał się Syriusz niosąc dwa parujące kubki.
-Te mugolskie pielęgniarki są obłędne.
Zrobisz do nich oczy, a te już skaczą wokół ciebie jak pod wpływem amortencji.
Lily zaśmiała się na dźwięk tych słów. Przy
Syriuszu wszystko było na swoim miejscu. Takie normalne. Nie denerwowała się.
Zazwyczaj. Był dla niej bratem, przyjacielem, odskocznią od zła i wszystkiego,
co sprawiało, że wątpiła w sens świata.
-Na czym skończyliśmy? A tak! Długa historia.
–zagadnęła Lily, pociągając łyk aromatycznego espresso.
-Po tym, jak Rogacz wysłał do mnie patronusa,
moja kuzyneczka odkryła waszą kryjówkę i was zaatakowała. Chciała wyeliminować
Jamesa, ale nie trafiła i crucio trafiło na ciebie. Potter strasznie się
wku…rzył –ugryzł się w język, żeby nie przekląć. – a w tym czasie dotarliśmy my. Chwilę czasu
trwało, zanim otrząsnęliśmy się z szoku i ktoś obezwładnił Bellę. Padłaś na
ziemię i myślałem, że już nie żyjesz. Tak jak zaplanowaliśmy, mieliśmy nikomu
nie mówić o naszej przyjaźni, ale w tamtej chwili nic mnie to nie obchodziło.
Podbiegłem do ciebie i sprawdziłem puls. Nawet nie wiesz, jak bolesna była
ulga, gdy zrozumiałem, że jesteś tylko nieprzytomna.
-No zgoda, ale nadal nie rozumiem, o co
chodzi Potterowi. Był tu i nie zaczekał na ciebie. Wręcz starał się uniknąć
spotkania.
-Cóż… Rogacz jest o ciebie dość zazdrosny. No
i coś tam sobie ubzdurał. Tę samą wersję opowiedział reszcie. Na ciebie nikt
nie jest zły, ale na mnie nie raczą nawet spojrzeć. –skrzywił się. Przysiadł na
brzegu jej łóżka. Wpatrywał się tępo w kubek z czarnym płynem, a ona spojrzała
na niego ze szczerym współczuciem wymalowanym na twarzy. Nigdy nie chciała, by
przez nią spotkały go jakieś nieprzyjemności.
Położyła mu współczująco rękę na ramieniu.
Nie strącił jej, lecz przyłożył sobie do twarzy.
-Przepraszam. –powiedziała szczerze
skruszona. –I dziękuję. –posłała mu delikatny uśmiech.
***
I'm aching now, I'm aching now
It's time like these, I need relief
Please show me how, oh show me how
To get right. *
***
Podczas pobytu w szpitalu odwiedzała ją
Dorcas, a także Remus. Za każdym razem, kiedy wracał Łapa, wychodzili. Nawet po
wyjaśnieniach Lily co do tego, jakie są jej relacje z Blackiem, uważali, że
powinien powiedzieć swojemu przyjacielowi. Bardzo go tym zranił.
Kiedy myślała, że sytuacja jest beznadziejna,
w dzień przed jej wypisem Lupin i Black wpadli na siebie. Udawała, że śpi, by
dać im większą swobodę w wyrażaniu myśli. Jednak oni tylko wpadli sobie
nawzajem w ramiona w przyjacielskim uścisku. Pierwszy i ostatni raz widziała
łzy w oczach Syriusza, co wzruszyło także ją.
Odwiedzali ją także nauczyciele. Wszyscy
wiedzieli, że zależy jej na ocenach, a nie chcieli, by straciła cały miesiąc
nauki. Najczęstszym gościem był, rzecz jasna, profesor Slughorn. Wyciszał
pomieszczenie i długo dyskutowali na temat zastosowania różnych eliksirów w
życiu codziennym, bądź omawiali innowacyjne sposoby przygotowania
poszczególnych łatwych, bądź mniej łatwych eliksirów.
W końcu nadszedł dzień upragnionej wolności.
Niecierpliwie czekała, aż ślamazarny lekarz wypisze jej datę wizyty kontrolnej
i pozwoli jej wyjść. Wróciła przez kominek w ministerstwie magii i została
ciepło przywitana w Pokoju Wspólnym gryfonów. Bardzo za nimi tęskniła i
cieszyła się, że w końcu jest wśród swoich.
***
***
I wanted love, I needed love
Most of all, most of all
Someone said "true love was dead"
But I'm bound to fall, bound to fall
For you
Oh what can I do?
Szedł korytarzem wściekły. Kazał mu mieć na
nią oko, ale nie w takim sensie. Myślał, że może na niego liczyć, w końcu byli
najlepszymi przyjaciółmi. Ufał mu bardziej, niż sobie samemu, a on go tak
okrutnie zdradził.
Nie chciał wracać do wieży Gryffindoru, bo
wiedział, ze ją tam spotka i jedyne, czym go zaszczyci, to garścią pogardy ze
szczyptą niechęci. Jak zawsze. Po tylu latach powinien do tego przywyknąć, ale
on wciąż miał nadzieję. Chciał, by widziała, ile dla niego znaczy. Gdyby choć
raz się zgodziła, mógłby zostawić wszystkie pozostałe i być ojcem jej dzieci.
Była taka dobra…
Jego przemyślenia zostały brutalnie przerwane
przez pojawienie się osoby najmniej w tym momencie pożądanej w jego
towarzystwie. Black. Pewnie szedł nakarmić raka lub po prostu zebrać myśli, ale
czemu trafił akurat na niego? James wybrał najbardziej bolesną opcję, którą
była obojętność. Mimo to, że Remus tłumaczył mu, co dzieje się między Evans, a
Łapą, nie chciał tego słuchać.
Kiedy mijali się bez słowa z kamienną twarzą,
Syriusz nie wytrzymał i krzyknął:
-Przepraszam! Okej? Przepraszam, ze robiłem
to, o co mnie poprosiłeś i zaprzyjaźniłem się z Twoją dupą, tak? Przepraszam,
że się o nią martwiłem, bo jest dla mnie jak siostra.
-Siostry się nie rżnie, PRZYJACIELU. –wysyczał
Potter i trafił prosto w serce.
Black zrobił się najpierw czerwony, a potem
blady jak ściana. Zdecydowanym krokiem podszedł do rozczochrańca, złapał go za
kołnierz i przygważdżając go do ściany, podniósł nieco do góry.
-Nie waż się tak mówić. Jeśli naprawdę masz o
niej takie zdanie, to i lepiej, że cię nie chciała. Ona jest cholernie dobra,
jest najlepszą osobą jaką znam. Skoro tak myślisz, nie zasługujesz na nią. To
było obrzydliwe.
-A ja nic nie znaczę?! –wydarł się James. –Ja
już nie jestem twoim przyjacielem? Mi mogłeś to zrobić?
-Nigdy bym ci tego nie zrobił. Jesteś moją
jedyną rodziną. –odparł Syriusz.
Chłopcy jeszcze przez chwilę wpatrywali się w
siebie, poczym roześmiali się i zbili piony. To oznaczało rozejm, albo
zawieszenie broni. Sami nie byli do końca pewni, czy sobie nawzajem wybaczyli.
Wracając do dormitorium, śmiali się i
żartowali. W pewnym momencie James odezwał się całkowicie poważnie.
-Wiesz? Jeżeli Evans jest twoją siostrą, a ja
twoim bratem, to mamy zdrowo pojebaną rodzinę.-powiedział nie zmieniając wyrazu
twarzy. Zmierzyli się i w tym samym momencie parsknęli śmiechem.
Oboje się śmiali, chociaż każdy zdawał sobie sprawę, że drzazga którą Evans wbiła między nimi, pozostawi po sobie większą bliznę, niż się im początkowo zdawało.
***
Most of all, most of all
Someone said "true love was dead"
But I'm bound to fall, bound to fall
For you
Oh what can I do?
***
I tak oto pojawia się kolejna notka :D mam nadzieję, że te cytaty nie są dla Was uciążliwe ;) dodaję je, ponieważ one same, bądź piosenki z których pochodzą są jakby dopowiedzeniem tego, czego nie da się opisać inaczej niż muzyką ;) jeżeli kogoś zainteresują, to będę podawać w podsumowaniu tytuły i wykonawców ;)
* - The Black Keys "Tighten Up" (pozostałe bez gwiazdek również)
** - The Pretty Reckless "Waiting for a firends"
* - The Black Keys "Tighten Up" (pozostałe bez gwiazdek również)
** - The Pretty Reckless "Waiting for a firends"
CZYTASZ = KOMENTUJESZ bardzo pięknie proszę <3
xoxo Avada ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz